wtorek, 17 czerwca 2014

Aktualnie jestem w Vashisht - miasteczku kolo Manali. Male, kompaktowe  miejsce, mozna przejsc z  jednego konca na drugi w ciagu 10 minut. Mniej ludzi, hoteli i sklepow niz  w Manali,  do ktorego prowadzi kilkukilometrowy korek. Vashisht polecil mi Alon Gorhover - dzieki :).Manali to gorska Mekka backpackersow i ostatnich hippisow, chociaz nie wiem czy jescze tam sa?

Ale jeszcze reminiscencja z McLeod Ganj, ktore  mnie urzeklo.  Chyba najbardziej Tybetanczycy, ich pogoda ducha, upor i nowoczesnosc.
Bylam w Instytucie Norblingka, kilkanascie kilometrow za McLeod - to miejsce, gdzie kultywuje sie tradycyjna sztuke tybetanska. Jest tu kilka wydzialow, na ktorych ucza sie Tybetanczycy m.in. rzezby, malowania Thangka, aplikacji. Bardzo rzetelnie, zgodnie z tradycja, pod okiem mistrzow. Studiowanie rzezby w metalu trwa 12 lat. Malowanie jednego malego obrazu Thangka z uzyciem naturalnych barwnikow zajmuje ok. 45 dni. Do wyszywania aplikacji obrazow uzywa sie konskich wlosow. To przyklady kultywowania tradycji.  W instytucie uczy sie ponad 300 osob.
Miejsce jest piekne, ciche, zadbane, malo indyjskie :), w powietrzu czuje sie kulture....


Muzeum lalek  - stroje historyczne Tybetu, fantastyczne!

Wyszywana Thangka w swiatyni





Odwiedzilam tez siedzibe rzadu Tybetu na wygnaniu - kilka budynkow, biblioteka, male muzeum sztuki z pieknymi rzezbami, ktore udalo sie uratowac. Bylam w siedzibie parlamentu, ktory liczy 46 poslow i spotyka sie 2 razy w roku. Poza tym jest 7 ministerstw  i 3 sekcje specjalne.
Opowiadalam Tybetanczykom historie Polski, nie wiem czy wizja 150 lat niewoli ich nie przerazila, ale w koncu odzyskalismy niepodleglosc.



Bardzo milym akcentem w Mcleod byly ajurwedyjskie masaze w  wykonaniu mojego nowego przyjaciela Shammiego - jest absolutnym mistrzem swiata w masazu ( sorry Beniamin).
No i wyprawa na Triund - najwyzsza gore w okolicy. Niestety klimat jak w Tartrach - duzo ludzi na szlaku. Na gorze niestety byly chmury, wiec widoki moglam sobie tylko wyobrazac.

 



No ale teraz pare slow o Vashisht, bo jestem tutaj tylko 2 dni. Najwieksza atrakcja jest miejscowa swiatynia Ramy i Shiwy oraz gorace  siarkowe zrodla. No i oczywiscie gory dokola, piekna dolina rzeki Beas, wodospady. Miejsce ma fajny klimat, zachodnich turystow malo, sporo Hindusow, troche podstarzalych hipisow.
Jutro ide na krotka wyprawe w gory, a w nocy wyruszam do Leh.



















 Na pozegnanie zdjecie zagadka - co to jest?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz