środa, 21 maja 2014

Konczy sie moj pierwszy dzien w Indiach. Dzisiaj w ekspresowym tempie zwiedzalam Delhi. Jeden dzien i chyba mi wystarczy :). Bylo ponad 40 stopni, ale przezylam i nawet jestem w dobrej formie. Zwiedzilam  zabytek islamski - Qutub Minaret, bylo to "miejsce wielkiej sily" w XI i XII wieku, cokolwiek to znaczy. Piekna, absolutnie harmonijna wieza z czerwonego kamienia, podobno najwyzsza w Indiach.


Potem moj kierowca - Smil2, zawiozl mnie do miejsca, ktorego nie wiadomo dlaczego nie ma w mojej Biblii podrozniczej Lonely Planet - Lotus temple. Niesamowita swiatynia w ksztalcie kwiatu lotosu, ktora jest miejscem modlitwy, dla wszystkich wyznan.Na koniec Red Fort i rozczarowanie. Chaotyczne, zaniedbane  budynki rozgrzane niemilosiernie. Nie zrobily na mnie wrazenia w porownaniu z fortami w Agrze i Jaipurze, ktore widzialam w czasie poprzedniej podrozy.
Nie bede pisac o genialnym jedzeniu, nie da sie opisac przyjemnosci z jedzenia prawdziwych indyjskich smakow.
Bardzo duza sympatia darze Hindusow,m sa zyczliwi, usmiechaja sie i patrza, czasem sie gapia. Czasem prosza o zdjecie ze mna. Jestem dla nich dziwna, ale zaciekawia ich ta dziwnosc.
Jutro lece o swicie do Leh, spelnia sie moje kolejne marzenie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz